piątek, 1 lipca 2016

Rozdział #1

Vincent właśnie wychodził z pracy. Była noc, prawie 7 am. Szedł przez park. Myślał o swoim imieniu. William Afton. Nie lubił tego imienia. Nie wiedział czemu. Chyba dlatego, że mówił o nim. Nienawidził się za to wszystkie zabójstwa. Żałował. Chciał o tym zapomnieć. Próbował się zabić. Jednak to nie pomaga. Już raz umarł. Jest demonem jednak mało kto o tym wie. Każdy wie o nim mało. Na przykład wszyscy myślą, że nazywa się Vincent. To imię mu bardziej odpowiada. Nikt nie wie, że stworzył animatroniki i, że to on jest ich właścicielem. Jednak jego to nie obchodzi.
Szedł jeszcze kawałek dopóki nie zdał sobie sprawy, że ktoś się na niego patrzy. A zresztą... no i? On zawsze miał wrażenie (a przynajmniej ostatnio) że ktoś się na niego gapi. Może się dowiedział, że jest mordercą tych niewinnych dzieci? Heh... Nikt tego nie wie oprócz jego zaufanych przyjaciół. Pewnie donieśli to na policję. A jak nie, to pewnie to zrobią za niedługo. Do niego nie zmienili się ani trochę nawet po takiej mrocznej prawdy. Nawet kiedy dowiedzieli się, że on nie żyje. No, może tylko Jeremy zaczął się bardziej bać. Vinny uśmiechnął się pod nosem. Mike, Jeremy, Scott... Oni... wiedzą o nim prawie wszystko oprócz Scotta który zna jego ostatni sekret. Tylko on wie, że jest założycielem pizzerii. To pewnie dlatego, że Vincent był w nim zakochany. Bardzo nie lubił mówić o swojej orientacji jednak to można się domyślić po jego zachowaniu. Nie chciał żeby Mike i Jeremy dowiedzieli się, że to on stworzył animatroniki. Znienawidzili by go a on tego nie chciał. Z namysłu wyrwał go dziwne szelesty w krzakach. Obrócił łeb ale nikogo nie było. Pewnie jakiś śmieć. Jednak zaczęło być bardziej przerażająco kiedy słyszał za sobą kroki ale za każdym razem gdy się obracał nikogo nie było. Kiedy wreszcie doszedł do domu ku jego zdumieniu znalazł na drzwiach kartkę spotkajmy się w lesie jutro o 23:00 
-Ok?
Czej,,, kto to napisał? W sumie sam kiedyś tak robił. Ktoś ma do niego sprawę. Nie myślał nawet o tym w jakiej części lasu być (bo las sam w sobie jest tak trochę duży) bo jeśli to nie napisał człowiek to sam go znajdzie. Vin położył się na łóżku i myślał o Scotcie (ah te chore fanfice) czasem jest wkurzony przez Vincenta. a czasem jak by miał dość opierania się mu i jest w stanie się tylko zarumienić i uśmiechnąć przez co Vincent odbiera to jak jakby mógł robić to dalej bo to działa. Oczywiście chodzi o "podrywanie chłopaka''.

Kolejny dzień minął jak reszta. Codzienna rutyna.
Zegarek wskazywał 22:45 Vincent zabrał ze sobą nóż. Nie bał się. W końcu on jest demonem, mordercą. I to doświadczonym, Jeśli ktoś będzie go chciał zabić, sam zginie. Nie ma szans na inne wyjście. Vin jest za silny.

Stał przed lasem. Wziął głęboki oddech i wszedł do lasu. Chwilę szedł a potem usiadł pod drzewem. Nie czekał długo bo potem zjawił się dosyć młody chłopiec. Wyglądał jak słynny Ticci Toby. Miał szczęście, że tą karteczkę nie przykleił jakiś gówniarz. W sumie nawet nie miał jak,
-Cześć. Wiesz może co to za karteczka?
Powiedział Vinny podając mu kartkę.
-Ah tak sam ją przykleiłem. Jestem Toby, Ticci Toby, Nie owijając w bawełnę chcesz dołączyć do rodziny?
Mówił cały czas bardzo wesołym tonem głosu.
-Jaka rodzina?!
-Chodź ze mną  to ci pokażę! ^^
Vinny szedł za Tobym który cały czas nawijał o gofrach. W sumie Vin go rozumiał, Sam lubił pierdzielić o tostach tyle ile może.


KONIEC ROZDZIAŁU PIERWSZEGO ^^

środa, 29 czerwca 2016

Hej! :D
Nazywam się Anne i zamierzam pisać opowiadania z Purple Guy'em i postaciami z creepypastami ^^ Już na początku wspomnę, że to będzie fnatic xd Więc jak nie lubisz takich rzeczy po prostu wyjdź ^^ Cóż... mam nadzieje, że będzie wam się podobać :)